Tajemnica magnetycznego napisu
Kupiłem sobie kiedyś magnes na lodówkę. Taki mały, gipsowy, odbity ze sztancy – tradycyjna pamiątka z wakacyjnych wojaży.
Kilka tygodni temu, w trakcie rowerowej podróży wokół Krety, kilkanaście kilometrów za Agia Galini na południowym wybrzeżu wyspy, wśród gajów oliwnych i niewielkich wzgórz, ale już na dużej, płaskiej dolinie Mesary, zobaczyłem tę małą tabliczkę przy drodze – Fajstos Palace 2 km. Trudno było zlekceważyć tak słynne miejsce. Skręciłem.
Chodziłem wśród fundamentów i niskich, rudawych ścianek niegdysiejszego pałacu, próbując sobie wyobrazić te wielopiętrowe konstrukcje, przepych, olśniewające kolory i procesje religijne podążające po szerokich schodach. Wielki dziedziniec, megaron króla, megaron królowej, pokoje książąt… Co jakiś czas spotykałem tabliczki z opisem czym była kiedyś ta czy inna kupka gruzu i byłem prawie pewien, że znajdę także tabliczkę z napisem „Dysk z Fajstos”. Nie znalazłem. Dopiero miła pani z obsługi wskazała mi to miejsce – zupełnie z boku, w rogu małego pomieszczenia, blisko zewnętrznej ściany pałacu, obecnie w cieniu kilku drzew. Czym zatem jest ten niezwykły przedmiot?
Dysk z Fajstos ma okrągły kształt, ok. 16 cm średnicy i grubość od 1,5 do 2,1 cm. Wykonany jest z gliny, po obu stronach pokrywają go spiralnie ułożone znaki. Jest ich dokładnie 241, w tym 45 unikalnych. Znaki podzielone są na sekcje – od dwóch do siedmiu znaków w każdej, oddzielone wyraźnymi kreskami; wg. przypuszczeń są to słowa. Tych „słów” jest 30 na jednej stronie dysku i 31 na drugiej. Wiadomo jeszcze, że znaki nie zostały wyryte ręcznie, ale odbite przygotowanymi wcześniej stempelkami. Dysk jest też wypalony, i to raczej celowo, a nie jak wszystkie inne gliniane tabliczki z tego okresu, przez przypadek w trakcie pożaru. Jak na przedmiot, który ma około 3700 lat, dysk zachowany jest w znakomitym stanie; wszystkie znaki są doskonale widoczne, nie ma żadnych pęknięć ani ubytków.
Ten niezwykły przedmiot przechowywany jest obecnie w Muzeum Archeologicznym w Heraklionie, w oddzielnej szklanej gablocie, na środku sali z największymi skarbami minojskiej kultury, tak że każdy może go dokładnie oglądać ze wszystkich stron. Kiedy byłem tam kilka dni temu (w połowie listopada) sala była całkowicie pusta, a w muzeum minimalna ilość zwiedzających. Dysk nie jest właściwie ładny, to nie jest dzieło sztuki jakiegoś archaicznego artysty, jak Pieczęć z Pylos (zobacz mój tekst TUTAJ), świątynia Posejdona na Przylądku Sunion czy choćby różne wazy i naczynia eksponowane w tym samym muzealnym pomieszczeniu. Ma blado-brązowo-szary, matowy kolor (jeśli w dosyć słabym oświetleniu można to rozstrzygnąć) i daleko mu do i złoto-brązowych, połyskujących barw z niektórych fotografii. Nie ma na nim szalonych barw uwiecznionych na ścianach Pałacu w Knossos ani indywidualnej ręki artysty pozostawiającego nieśmiertelny ślad indywidualnego stylu. Co w nim zatem takiego fascynującego? Co sprawia że jest chlubą muzeum w Heraklionie, a u tysięcy ludzi na całym świecie wywołuje nieustanny dreszcz emocji, zachwytu i pasji działania? Okazuje się że w dysku z Fajstos ważniejsze jest to, czego o nim nie wiemy, a nie to co możemy zobaczyć. W dysku z Fajstos najważniejsza jest tajemnica!
Czym zatem jest ten przedmiot? O to właśnie chodzi, że nie wiadomo. Trudno chyba znaleźć w historii kultury jakiś inny obiekt, który tak bardzo jak dysk z Fajstos pozbawiony był kontekstu. Każda waza starożytnej Grecji ma wokół siebie setki i tysiące innych waz do porównań. Odnaleziono setki fragmentów malarstwa minojskiego na ścianach pałaców na Krecie, domach w Akrotiri na Santorini i w innych miejscach; można porównywać ich styl, barwy i tematykę. Znamy tysiące glinianych tabliczek pokrytych pismem linearnym B, liczba piramid Egipskich sięga setki. O mieczach z wszystkich możliwych okresów historycznych, monetach, wisiorkach i zapinkach nie wspominając. Dysk z Fajstos jest tylko jeden. Właściwie nigdzie i nigdy nie znaleziono niczego podobnego. Czy jego zrozumienie jest zatem w ogóle możliwe? Myślę teraz o ogólnym zrozumieniu tego przedmiotu, zaliczeniu go do jakieś większej klasy. Czy jest obiekt magicznych przeznaczony do ceremonii religijnych, zapis historii świata, kalendarz astronomiczny, a może zapis należności podatkowej jednej rodziny, albo podkładka pod kubek? Nie wiadomo.
Przejdźmy jednak do szczegółów. Powszechne jest przekonanie, że znaki na dysku to jakiś napis w języku naturalnym. Nie wiadomo oczywiście gdzie jest początek, a gdzie koniec. Która to strona A, a która B (jeśli to w ogóle jest istotne). Czy napis należy czytać zaczynając od środka czy od krawędzi? Oczywiście, nie wiadomo w jakim języku jest napis i co to za rodzaj znaków. Na Krecie epoki brązu znaleziono trzy różne rodzaje pisma. Minojską wersje hieroglifów, pismo linearne A i pismo linearne B. Z tego zestawu tylko pismo linearne B zostało odczytane i to w sposób spektakularny i błyskotliwy przez Michaela Ventrisa i Johna Chadwicka. Znaki na dysku nie są jednak znakami żadnego z wymienionych rodzajów pisma. Przypominają co prawda niektóre znaki pisma linearnego A ale nic ponadto. A ponieważ pismo linearne A nie zostało odczytane, to domniemane pokrewieństwo w żaden sposób nie ułatwia zrozumienia. Nie tylko bowiem dysk jako przedmiot jest unikalny, także znaki na nim umieszczone są zupełnie wyjątkowe i właściwie nie znaleziono ich nigdzie poza tym glinianym posłańcem zapomnianego świata. A skoro tak, to szanse na odczytanie napisu są właściwie zerowe. 241 znaków to stanowczo za mało do odczytanie nieznanego kodu.
Generalnie odczytanie nieznanego języka (i pisma) jest sztuką bardzo trudną i skomplikowaną i właściwie nie da się tego zrobić przez samą analizę – nawet najbardziej wyrafinowaną – statystyczną, czy jakąkolwiek inną, samej inskrypcji. Dwa najsłynniejsze odczytania zapomnianych języków posiłkowały się swego rodzaju historyczną „ściągawką”. W przypadku egipskich hieroglifów odczytanych przez Jean-François Champolliona było to odnalezienie tzw. kamienia z Rosetty, zawierającego dekret kapłanów egipskich, zapisany w dwóch językach (po grecku i po egipsku) i trzech wersjach pisma. W przypadku odczytania pisma linearnego B przez Ventrisa było to podstawienie pod dokładnie zbadaną i zdefiniowaną strukturę formalną znaków nie znanego pisma struktury znanego dobrze języka starogreckiego oraz skojarzenie słowa oznaczającego prawdopodobnie port niedaleko Knossos z nazwą tego portu – Amnissos wspomnianą przez Homera.
Ta unikalność dysku z Fajstos doprowadziła także do poważnie rozważanych w środowisku naukowym poglądów, że jest to genialne fałszerstwo. Oficjalnie dysk został znaleziony 3 lipca 1908 roku w pałacu w Fajstos przez włoskiego archeologa Luigi Perniera. Jednak amerykański historyk sztuki Jerome Martin Eisenberg (i nie tylko on) twierdzi, że to sam Pernier sfabrykował i podrzucił na teren wykopalisk ten niecodzienny przedmiot dla zyskania sławy, jaka była udziałem Artura Evansa – odkrywcy Knossos.
Przeciwko autentyczności dysku przemawia wiele argumentów: brak innych podobnych przedmiotów, brak innych tabliczek ze znakami odciśniętymi podobnymi stempelkami, świetny stan zachowania, celowe wypalenie dysku – kiedy minojczycy nigdy tego nie robili w odniesieniu do glinianych tabliczek, wreszcie unikalność użytych znaków i ich nieregularna dystrybucja (na jednej stronie niektóre znaki powtarzają się wiele razy, na drugiej niema ich wcale). Być może jednak znaki z dysku nie są tak unikalne. Znaleziono później co najmniej dwa przedmioty zawierające podobne znaki: labrys (siekiera o podwójnym ostrzu) z jaskini w Arkalochori i kamienny blok w Pałacu Malia (oba na Krecie). To wzmacniałoby teorię o autentyczności artefaktu, ale z drugiej strony zdania naukowców co do podobieństwa tych znaków do znaków ze słynnego dysku są podzielone. Sprawę dałoby się łatwo rozstrzygnąć wykonując analizę termoluminoscencyjną, pozwalającą określić kiedy dysk został wypalony, ale na takie badania nie chcą się zgodzić władze Muzeum Archeologicznego w Heraklionie.
Ciekawe jednak, że mimo wszystkich tych niejasności i braku pewnych informacji dysponujemy prawie nieograniczoną liczbą odczytań inskrypcji z dysku. Jedni twierdza że to hymn do Matki Ziemi w dialekcie jońskim, inni że wezwanie do wyprawy wojennej przeciwko ludowi Karów, jeszcze inni że to magiczna formuła z dymem ofiarnym i parą koni, zapisana w jednym z języków semickich, są też propozycje sugerujące obecność na dysku rozbuchanego erotyzmu ocierającego się o pornografię, a pewien rosyjski geolog twierdzi, że to religijne wezwanie do odkrycia nowych lądów, zapisane w jakimś dialekcie słowiańskim (!).
Wydaje się zatem, że jesteśmy w martwym punkcie: z jednej strony nie mamy innych zabytków podobnego rodzaju, nie znamy przykładów podobnego pisma, a z drugiej mamy setki „odczytań” napisu, wzajemnie sprzecznych, co najlepiej świadczy, że są one tylko rezultatem rozbuchanej wyobraźni autorów tych spektakularnych „osiągnieć”. Dodatkowo, bardzo możliwe, że to wszystko to pospolite oszustwo. Czy zatem w obliczu dysku z Fajstos jesteśmy zupełnie bezsilni? Nie do końca. Wspomniana wyżej analiza statystyczno-lingwistyczna nie pozwala na odczytanie znaków, dostarcza jednak wiele bardzo ciekawych informacji.
Zacznijmy od sprawy dosyć oczywistej. Powszechne jest przekonanie, że napis na dysku jest pismem sylabicznym. 45 znaków to za dużo na alfabet (języki europejskie mają np. po dwadzieścia kilka znaków alfabetu), zdecydowanie za mało na piktogramy (w japońskich czy chińskich systemach zapisu znaki idą w tysiące). Z analizy statystycznej wynika także bardzo prawdopodobna możliwość, że znaków tego pisma powinno być więcej (około 60). Czyli nie mamy całego zasobu znaczeniowego co dodatkowo bardzo utrudniałoby możliwość odczytania. Z drugiej strony możliwe, że znaków na dysku jest więcej niż powszechnie przyjmowana ilość 45. Czym bowiem jest znak? Niektóre z symboli są umieszczone na dysku pod innym kątem w stosunku do spiralnej linii niż inne. Jest bardzo mało prawdopodobne, że takie „przekręcenie” znaku jest przypadkowe. Statystyka porównawcza wielu znanych języków wskazuje, że jest to intencjonalne i taki przekręcony znak, mimo że właściwie identyczny z innymi, niesie jednak inne znaczenie. Czyli znaków jest być może więcej niż 45!
Jeszcze ciekawsze jest statystyczna analiza porównawcza dwóch stron dysku. Okazuje się że są one bardzo różne. Dystrybucja wyrazów o różnej długości znaków na stronie A i stronie B jest tak rozbieżna, że nie odpowiada to żadnemu znanemu językowi i generalnie żadnemu językowi, który możemy sobie wyobrazić. Prościej, znaczy to, że albo napis na dwóch stronach jest w różnych językach (bardzo mało prawdopodobne ze względu na powtarzalność większości znaków), albo nie jest to napis w języku naturalnym. Także uśredniona dystrybucja „wyrazów” różnej długości (od 2 do 7 znaków) na całym dysku odbiega od średniej dystrybucji wyrazów tej samej długości w innych znanych językach używających zapisu sylabicznego. Z tego wszystkiego wynika, że prawdopodobnie nie jest to napis w języku naturalnym!
OK, nie znaczy to jeszcze, że Dysk z Fajstos to kompletny bełkot, podróbka czy chaotyczny zestaw pseudo pisma. Oprócz języków naturalnych znamy wiele innych zestawów znaków, które mogą tworzyć sensowną treść. Może to być np. rodzaj tablicy astronomicznej, gry planszowej czy naturalnej „ściągawki” wskazującej kolejność wykonywania np. jakichś obrzędowych czynności czy… przygotowania placka z truskawkami (wszystkie te teorie pojawiły się oczywiście do tej pory). Precyzując: nie chodzi w tym momencie o opis tych czynności (to byłby język) tylko o bezpośrednie ich graficzne przedstawienie. Jednak struktura semantyczna tego rodzaju znaków jest zupełnie dowolna, a więc jej „odczytanie” bez szczegółowych opisów jest zupełnie niemożliwe. Minojską wersję chińczyka czy monopoly byłoby jeszcze trudniej rozszyfrować niż minojski język.
A jeśli już mówimy o szyfrowaniu… Istnieje także możliwość, że napis na dysku jest rodzajem szyfru, a więc językiem wyższego rzędu, który bez znajomości zasad zastosowanego szyfrowania nie jestem możliwy do odczytania, nawet gdybyśmy znali hipotetyczny język minojski i wszystkie jego znaki. Pewne poszlaki w tym kierunku podpowiada analiza graficzna dysku. Jeśli połączymy pewne powtarzające się znaki prostymi liniami otrzymamy zadziwiająco regularne figury geometryczne, np. trzy prawie idealnie prostokątne trójkąty i zadziwiająco regularny siedmiokąt foremny. Analizy tego rodzaju mogłyby pewnie ujawnić więcej podobnych rewelacji, jednak w ostatnich czasach rysuje się wśród poważnych naukowców pewien rodzaj zniechęcenia co do badania tego artefaktu, skoro podejrzenie co do jego autentyczności – mimo że tak poważne – nie mogą być ze względu na stanowisko władz muzeum rozstrzygnięte.
W całej tej historii najciekawsze jednak wydaje się wcale nie to, czy dysk jest autentyczny czy nie, co jest na nim napisane i czy rzeczywiście jest to napis czy jakiś inny rodzaj symboli. Najciekawsze okazuje się to, co sprawia, że wywołuje on tyle emocji? Dlaczego na adres muzeum przychodzą prawie codziennie listy od różnych zapaleńców próbujących odczytać umieszczony na dysku „napis” i przesyłający coraz to inne wersje hymnu do Matki Ziemi albo innych możliwych bogów i bogiń? Dlaczego istnieją strony internetowe hobbistów proponujących własne wersje odczytania i regularnie uzupełniający zawartość strony? Dlaczego mogę mieć dysk z Fajstos na pierścionku, na wisiorku, na naszyjniku, jako przycisk do papieru, magnes na lodówkę i w setkach innych wcieleń. Jak to się dzieje, że niektórzy poważni naukowcy (jednak) pracują latami nad odczytaniem dysku – z podobnymi zresztą jak hobbiści skutkami? I dlaczego w najbardziej honorowym miejscu najważniejszego muzeum na Krecie znajduje się jakaś niepozorna i teoretycznie bardzo nietrwała, gliniana tabliczka? Spróbujmy odpowiedzieć na te pytania.
Przede wszystkim – kształt.
Dysk jest idealnie okrągły. Jest znakomitym wcieleniem najbardziej doskonałej figury na płaszczyźnie, która „od zawsze” pobudzała ludzka wyobraźnię. Na Krecie znaleziono setki glinianych tabliczek – wszystkie w prostokątnym czy kwadratowym kształcie i w o wiele gorszym stanie niż nasz dysk; wszystkie pokryte pismem i wszystkie nie budzące najmniejszego zainteresowania! Szczególnie obecnie, kiedy zdołano odczytać pismo linearne B i okazało się, że na wszystkich tych tabliczkach są jakieś buchalteryjne zapiski: tyle litrów oliwy ale dla kowala, tyle dla służącego, tyle dla kapłanów. Żadnego hymnu do Bogini, żadnej modlitwy, żadnej literatury czy nawet marnego przysłowia.
Po drugie – tajemnica.
Dysk niejako z definicji jest tajemniczy. Przecież nic właściwie o nim nie wiadomo na pewno, nie ma żadnego kontekstu. Kolejne próby odczytania wcale tej tajemniczości nie likwidują – przeciwnie, budują ja coraz bardziej, skoro umożliwia on tak ogromną ilość interpretacji musi być w nim ukryta moc. A wiadomo, że kultura współczesna uwielbia tajemnice, teorie spiskowe, tajne szyfry, ukryte znaczenia, itd.
Po trzecie – materiał.
Nie ma chyba na świecie drugiego tak słynnego artefaktu, który byłby wykonany z tak nieszlachetnego materiału jak glina. Maska Agamemnona jest ze złota, popiersie Nefertiti z wapienia pokrytego stiukiem, posąg Dawida z marmuru, nie wspominając o wielu ikonicznych obrazach słynnych malarzy utrwalonych na płótnie lub desce (ikony). Ale glina? To materiał banalny i teoretycznie nietrwały. Jednak jeśli prawdziwe przesłanie dysku miałoby być w jakiś sposób ukryte, zastosowanie tak prozaicznego materiału jest jak najbardziej uzasadnione. Jak się ukrywać to najlepiej zarówno w treści jak i w formie.
Po czwarte w końcu – kontekst.
Pisałem wcześniej, że dysk nie ma właściwie kontekstu, rozumianego jako zestaw innych podobnych przedmiotów czy innych podobnych znaków użytych w spiralnie skręconym tekście. Jednak każdy przedmiot ma przecież jakiś ogólny kontekst. Dysk został znaleziony w konkretnym miejscu, w pałacu minojskim w Fajstos na Krecie, w konkretnej warstwie archeologicznej, co jest podstawą jego datowania. W tym sensie jest częścią czegoś co współcześnie określamy jako kultura minojska. I mimo że trudno znaleźć w nim cokolwiek co stylistycznie łączyłoby go z tą kulturą, stał się jej mimowolnym reprezentantem, może nawet najważniejszym symbolem. A przecież sama kultura minojska jest wcieleniem tajemniczości i prawie niewyobrażalnej odmienności w stosunku do wszelkich innych znanych nam form organizacji społecznej. Przede wszystkim jest to jedyna znana nam kultura nie używająca przemocy. Odkryto bardzo wiele minojskich przedstawień malarskich, na żadnym z nich nie ma sceny walki! Znaleziono na Krecie kilka wspaniałych pałaców władców, pełnych skarbów różnego rodzaju – żaden z nich nie jest otoczony murami obronnymi! Malarstwo minojskie zaskakuje żywymi zestawieniami kolorów, swobodą pociągnięć pędzla czy rylca w zdobieniach ceramiki i nieposkromiona radością płynącą właściwie z wszystkich obrazów. Do tego element żeński wydaje się dominujący na wszystkich tych przedstawieniach. Trudno znaleźć chyba większy kontrast niż między kulturą minojską z następującą historycznie po niej, kulturą mykeńską, z przepotężnymi, cyklopicznymi murami, wszechogarniającą wojną (Wojna Trojańska dotyczy tej właśnie epoki) i kultem męskiej, brutalnej siły. Wszystko to sprawia, że na głębszym poziomie właściwie nie jesteśmy w stanie zrozumieć kultury minojskiej i chodząc po muzeum w Heraklionie co krok zadajemy sobie pytanie – jak to możliwe? Jaki był sposób myślenia ludzi, którzy stworzyli te arcydzieła?
Jeśli zatem kultura minojska pozostaje dla nas w dużym stopniu nieprzenikniona i tajemnicza, dysk z Fajstos staje się jej znakomitym reprezentantem, a uporczywe próby jego odczytania stają się bardziej zrozumiałe, jeśli mielibyśmy przez to otrzymać jakikolwiek ślad myśli króla Minosa i jego dworu. Z pełnym przekonaniem, że na dysku jest zapisany hymn do Bogini Matki, jakiś podstawowy mit założycielski, a nie przepis na placek z truskawkami. Bo kto by chciał czytać przepisy kulinarne – tych mamy pod dostatkiem, a pragnienie transcendencji pozostaje ciągle nieugaszone.
Dlatego na adres Muzeum Archeologicznego w Heraklionie będą dalej przychodzić kolejne propozycje odczytania tajemniczego dysku. W końcu to całkiem niewinne hobby, które ma ogromna przyszłość. Bo jak stwierdził kiedyś John Chadwick, który wspólnie z Michaelem Ventrisem odczytał pismo linearne B: “Nawet gdyby komuś objawił się we śnie król Minos i wyjawił prawdziwe znaczenie inskrypcji, inni i tak by nie uwierzyli”.
I mieliby całkowitą rację 🙂
Pisane w Boho City Hostel, Chania, Kreta.
Kupiłem sobie kiedyś magnes na lodówkę. Taki mały, gipsowy, odbity ze sztancy – tradycyjna pamiątka z wakacyjnych wojaży.
Na początku trzeba wybrać jakieś miejsce na mapie: Metsovo, Dolina Tempi albo Vergina. Nie może być zbyt blisko, podróż musi odzwyczaić od codzienności, przygotować do tego co nowe i niespodziewane.
Nieodłącznym elementem krajobrazu wyspy Korfu są porzucone samochody. Chociaż “porzucone” to właściwie nie najlepsze słowo. Sugeruje ono, że ktoś niedbale zostawił samochód w przypadkowym miejscu – a tu z pewnością …
Jest maj 2015 roku. Teren wykopalisk archeologicznych w rejonie Pałacu Nestora, w południowo-zachodniej części Peloponezu, 15 km od współczesnego miasteczka Pylos nad zatoką Navarino.
Był środek upalnego lata, szczyt sezonu urlopowego. Stałem przed Muzeum Archeologicznym w Heraklionie na Krecie, wśród tłumu turystów.
Tego dnia miałem przejechać przez góry. Niewysokie. Oddzielające środkową część Peloponezu od wschodniego wybrzeża. To było w drugim tygodniu mojej podróży wokół wielkiego greckiego półwyspu.
Input your search keywords and press Enter.